Powiedzmy sobie szczerze, wirtuozem kuchni to ja nie jestem :)
Moje posiłki są mało atrakcyjne wizualnie.
Kiedyś wstawiałem zdjęcia z pracy dla urozmaicenia, to może teraz też coś wstawię dla odmiany.
Może cykl pt: "Nędzna podróba MacGyvera"?
MacGyver, gimby nie znają :P
Ostatnio tatulo zaczął przeciągać się na drążku, to znaczy zawisa i wisi jak długo wytrzyma.
To dobrze, ponieważ to dobre na kręgosłup i przy okazji wzmacnia ręce.
Jednak ze względu na wzrost potrzebuje jakiegoś podwyższenia żeby sięgnąć drążka i żeby po zawisie na czymś oprzeć nogi żeby nie skakać.
Krew mi zmroziło jak zobaczyłem że ojczulek balansuje na ... plastikowym wiadrze po emulsji, a jak wiadro zaczęło pękać to położył sobie tylko kawałek starej sklejki.
Wiadro pęknie a staruszek jeszcze sobie nogę skręci albo cuś.
Zaproponowałem że zbiję mu stopień lub podest jak pojadę na działkę (mamy tam sporo drewna), ale to jest taki stary uparciuch że nie i nie i nie.
Jak wiadro zaczęło pękać na moich oczach to wziąłem i je połamałem i do śmieci, a żeby ojczulek się nie boczył na mnie i był zarazem bezpieczny, to ze znalezionej koło domu jednej deski, kawałka kołka i owej sklejki kładzionej przez ojca na wiadrze powstało coś takiego :)
